Forum www.pkgp.fora.pl Strona Główna www.pkgp.fora.pl
Poznański Klub Gazety Polskiej
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

''CO W TRAWIE PISZCZY ?'' - ''EKSPERCI OD BEZPIECZEŃSTWA''.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.pkgp.fora.pl Strona Główna -> Fakty, Wydarzenia, Opinie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
adamsonn




Dołączył: 02 Lut 2011
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 7:33, 13 Lut 2011    Temat postu: ''CO W TRAWIE PISZCZY ?'' - ''EKSPERCI OD BEZPIECZEŃSTWA''.

Witam!

Dzisiaj znakomity - zresztą jak większość - artykuł Pana Aleksandra Ściosa zamieszczony w ''Warszawskiej Gazecie''. Trudny, trzeba czytać uważnie, zmusza do myślenia, refleksji nawet ''lemingi''.

''EKSPERCI OD BEZPIECZEŃSTWA'' Aleksander Ścios

Dla ludzi decydujących o Polsce - mądrość polityczna jest zawsze, a nawet z konieczności, „mądrością etapu”. Ta norma uknuta przez wszelkiej maści konformistów i tchórzy dawno już zastąpiła anachroniczne pojęcia patriotyzmu, niepodległości, czy racji stanu. Praktykowana w szeregach partii komunistycznej, została wraz z dobrodziejstwem inwentarza przyjęta przez cały establishment III RP.

Sztandarową postacią tego nurtu „etyki sytuacyjnej” jest bez wątpienia Bronisław Komorowski – ulokowany w życiu politycznym od dwóch dziesięcioleci. Gdy warto„opozycjonista”, gdy trzeba zwolennik NATO”, gdy już można„miłośnik putinowskiej Rosji”. Postępowa ewolucja Bronisława Komorowskiego – od przeciwnika okrągłego stołu, poprzez rzecznika wojskowej bezpieki, do piewcy „zbliżenia” z Kremlem – ma w sobie wymiar symbolu degrengolady całej tzw. elity III RP, rezygnującej z uniwersalnej etyki na rzecz normy wymuszonej własną słabością. Jeśli po wyborze tego człowieka na stanowisko głowy państwa odczuwamy zgorszenie, zdumienie lub nieznośne uczucie upokorzenia, powinniśmy pamiętać, że mamy do czynienia ze szczytowym wytworem na drodze „mądrości etapu”.

Dziś, gdy jesteśmy świadkami niebywałego przyspieszenia w procesie spychania Polski w rosyjską strefę wpływów, „mądrość etapu” wymaga powrotu do sprawdzonych metod i niezawodnych kadr. Tą koniecznością można uzasadnić obecność Jaruzelskiego na posiedzeniu RBN, czy zgromadzenie wokół Pałacu Prezydenckiego grona zdezelowanych „autorytetów” z Unii Wolności.

I choć widok tych postaci, oraz rozliczne gafy lokatora Belwederu zasłużenie skłaniają do drwin, powinniśmy z powagą potraktować zagrożenia związane z ewolucją Bronisława Komorowskiego. Szczególnie, gdy dotyczą obszaru bezpieczeństwa państwa i mają związek z obronnością. Tu bowiem najłatwiej dostrzec kierunek, w jakim chce nas prowadzić ulubieniec rosyjskich mediów.


Zaproszenie na obchody dwudziestolecia prezydenckiego BBN-u takich person, jak sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Raisy Bohatyriowej, czy byłego szefa FSB, a obecnie sekretarza Rady Bezpieczeństwa FR Nikołaja Patruszewa - musiało wywołać szczerą konsternację wśród tych, którzy pamiętają jeszcze, że Polska nadal jest członkiem NATO. Rządowe media niespecjalnie chwaliły się faktem podpisania z Patruszewem tzw. „Planu współpracy między Biurem Bezpieczeństwa Narodowego i Aparatem Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej na lata 2011-2012”, a jeszcze mniej mówiono o spotkaniu generała KGB-FSB z ministrem ON Klichem, podczas którego omawiano współpracę przygranicznych jednostek wojskowych i Marynarki Wojennej obu państw w przypadku – jak to określono „wystąpienia różnego rodzaju sytuacji kryzysowych”. Tego rodzaju współpraca, zdaje się dobrze rokować intencjom budowy Układu Warszawskiego-bis.

Kilka tygodni wcześniej Bronisław Komorowski ogłosił rozpoczęcie Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego. Zadaniem Przeglądu – jak głosi oficjalny dokument - jest „całościowa ocena stanu bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej, oraz sformułowanie wniosków dotyczących strategicznych celów i sposobów działania państwa w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego, a także wniosków dotyczących przygotowania systemu bezpieczeństwa narodowego”. Z tej bełkotliwej nowomowy można wywnioskować, że chodzi o sporządzenie raportu zawierającego „analizy i rekomendacje w zakresie bezpieczeństwa narodowego RP”, którego opracowaniem zajmie się szereg komisji, sztabów i grono tzw. ekspertów. Pomysł ten będzie kosztował podatników blisko pół miliona złotych, a jego efektem ma być opracowanie „Białej Księgi Bezpieczeństwa Narodowego i poinformowanie społeczeństwa o proponowanych kierunkach działań w tym zakresie”.

Do prac nad projektem Bronisław Komorowski zaprosił m.in. członków Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego. Trudno pozbyć się wrażenia, iż głównym powodem zaproszenia był fakt, że Komorowski przez wiele lat pełni funkcję prezesa tego stowarzyszenia. Nominacje do komisji Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego otrzymali m.in. Adam Rotfeld, Dariusz Rosati, Krzysztof Kozłowski, Janusz Onyszkiewicz, Leon Kieres, Roman Kuźniar, Aleksander Smolar, Paweł Świeboda, Janusz Reiter, Maria Wągrowska, Jerzy Nowak, Marek Goliszewski, Tadeusz Chabiera, Piotr Gulczyński, Andrzej Karkoszka.

Zestaw nazwisk ludzi, którzy pod egidą Komorowskiego mają decydować o kształcie polskiej polityki bezpieczeństwa narodowego - winien wzbudzić ogromne obawy. Nie tylko z powodu ich zasług w konserwacji szkodliwych dla Polski układów i posiadania aż nadto przewidywalnych poglądów. Są bowiem wśród nich osoby, które z uwagi na stwierdzoną lub domniemaną współpracę z komunistyczną bezpieką, nigdy nie powinny zajmować się sprawami bezpieczeństwa narodowego. Jeśli nawet urzędujący prezydent nie widzi nic niewłaściwego w nominowaniu i nagradzaniu agentury, powoływanie takich postaci do gremium decydującego o strategii bezpieczeństwa świadczy, że zmierzamy wprost w satelicką orbitę Rosji, a obecność ludowego generała - agenta sowieckiego podczas obrad Rady Bezpieczeństwa Narodowego, nie była żadnym incydentem, lecz kolejnym aktem „mądrości etapu”.

Choć każdej z wymienionych osób można byłoby poświęcić obszerną notę, wskaże jedynie trzy postaci, mocno charakterystyczne dla towarzystwa mającego opracować polską strategię bezpieczeństwa.

Janusza Reitera, byłego dziennikarza „Gazety Wyborczej”, a następnie ambasadora w Niemczech - działacze opozycji z lat 70-tych - pamiętają zapewne jako młodego publicystę, który na łamach "Życia Warszawy" wychwalał politykę zagraniczną PRL, a zwłaszcza sojusz ze Związkiem Sowieckim. W 1977 roku ówczesny redaktor Reiter pisał, że większość Polaków opowiada się za sojuszem z ZSRR, a w 1980 roku jako korespondent w Iraku wychwalał Saddama Husseina i jego iracki eksperyment demokratyczny. Znany z proniemieckiej postawy i odporności na polski punkt widzenia Reiter, jest również szefem sponsorowanego przez Fundację Boscha Centrum Stosunków Międzynarodowych (CSM), zajmującego się m.in. polityką bezpieczeństwa i relacjami Polski z Rosją, oraz członkiem Rady Programowej Fundacji im. R. Schumana. Sławomir Sieradzki w artykule „Zawodowi propagandyści” zamieszczonym w tygodniku „Wprost” (nr. 37/2003) opisuje tego rodzaju instytuty, jako „fundacje wpływów”. CSM ( w którego Radzie Programowej zasiadają m.in. Ronald Asmus, Henryka Bochniarz, Hanna Gronkiewicz-Waltz, Wojciech Sadurski czy Hanna Suchocka) stale współpracuje z fundacjami Adenauera, Eberta oraz z Deutsche Gesellschaft für Auswärtige Politik (Niemieckie Stowarzyszenie na rzecz Polityki Zagranicznej). Sponsorami CSM są m.in. fundacje Adenauera, Boscha, Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA (z kapitałem niemieckim). Sieradzki zwracał uwagę, że tylko pozornie działające w Polsce fundacje i organizacje lobbingu politycznego nie są bezpośrednio finansowane z budżetu Niemiec, bowiem środki z budżetu najpierw trafiają do fundacji w RFN, te zaś przekazują je niemieckim uniwersytetom, a stamtąd pieniądze - w postaci grantów - płyną do organizacji działających w Polsce. Na początku lipca 2008 roku Janusz Reiter został mianowany przez ministra Sikorskiego na mocno zagadkową funkcję Ambasadora Klimatu przy polskim rządzie.

Kolejną, znaną postacią jest Dariusz Rosati – wieloletni członek PZPR, członek rady nadzorczej FOZZ, były minister spraw zagranicznych. W listopadzie 2007 roku IPN poinformował, że Rosati został w roku 1968 zarejestrowany przez Departament I SB MSW (tzw. wywiad cywilny PRL) jako kandydat na tajnego współpracownika (kryptonim "Kajtek"), w roku 1976 zarejestrowano go w kategorii "zabezpieczenie", a w 1978 jako kontakt operacyjny ps. "Buyer". Z kolei w 1985 roku został zarejestrowany w Departamencie II SB MSW (tzw. cywilny kontrwywiad) w kategorii "kandydat", zaś w listopadzie 1989 w kategorii "zabezpieczenie”. Z archiwów IPN wynikało, że bezpieka zleciła mu prowadzenie wywiadu ekonomicznego, rozpracowywanie spotkanych w USA osób ze sfer biznesu i polityki, a także tropienie współpracowników amerykańskich służb specjalnych. "Buyer” – pozyskany wg. notatek SB „na bazie patriotycznej, nie realizował powierzonych mu zadań. Wykorzystane zostały przy tym jego niezrealizowane ambicje działania na odcinku zagranicznym” - zanotował prowadzący Rosatiego esbek.

Na koniec, warto wskazać na postać, którą można zaliczyć do kręgu dobrych znajomych Bronisława Komorowskiego. Zapewne niewiele osób już pamięta, że na początku rządów obecnego układu miały miejsce cztery spektakularne dymisje. Nastąpiły tuż po deklaracji Donalda Tuska ze stycznia 2008 roku, w której premier poinformował, że zgodnie z ustaleniami poczynionymi z koalicjantem „urzędnik rządowy który zataił problem lustracyjny, będzie musiał odejść z funkcji”. Kilka dni później „z powodów osobistych” odeszli z rządu nowo mianowani urzędnicy: Paweł Graś – odpowiedzialny za służby specjalne, Tadeusz Nalewajk (z MSWiA), Grażyna Leja (z Ministerstwa Sportu i Turystyki) oraz Maria Wągrowska – wiceminister obrony narodowej. Media spekulowały wówczas, że powodem wymuszonych dymisji stały się dokumenty IPN nt. urzędników i podejrzenia współpracy ze służbami specjalnymi. W przypadku Grasia wymieniano współpracę z WSI. Choć oficjalnie zaprzeczano tym informacjom, 20 stycznia 2008 roku pojawiła się wypowiedź wiceszefa klubu PO Jarosława Gowina, iż „powodem dymisji wiceministrów w większości przypadków są względy lustracyjne”.

Maria Wągrowska miała odpowiadać w MON za sprawy społeczne resortu, za profesjonalizację armii oraz za promocję obronności narodowej. Twierdzono wówczas, że do odejścia zmusił ją sam Donald Tusk, w związku z materiałami, które miały się znaleźć w IPN. Jedyną znaną decyzją pani wiceminister był wydany na dzień przed uroczystościami 16-lecia Radia Maryja zakaz uczestniczenia w koncercie z tej okazji artystycznemu zespołowi Reprezentacyjnej Orkiestry Wojska Polskiego.

Maria Wągrowska w latach 80. i 90. pracowała w „Rzeczpospolitej” m.in. jako korespondentka w Brukseli. Później została redaktor naczelną pisma "Polska Zbrojna", wcześniej znanego jako „Żołnierz Wolności”. W czasie gdy Komorowski pełnił funkcję prezesa Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego oraz Ligi Morskiej i Rzecznej, wydawnictwo "Rytm" wydało książkę „Prawą Stroną – życie, polityka, anegdota”. Był to wywiad-rzeka, który z Komorowskim przeprowadziła Maria Wągrowska. Nie wiadomo kiedy i w jaki sposób była dziennikarka uzsyskała dość wiedzy i doświadczenia, by zostać „ekspertem bezpieczeństwa międzynarodowego”. Takim mianem jest określana przez Krajowe Stowarzyszenie Ochrony Informacji Niejawnych (KSOIN) – organizację założoną przez płk Mieczysława Koczkowskiego z Zarządu III WSI (uczestnika kursu KGB z marca 1982 r), z którą współpracują m.in. byli szefowie WSI gen. dyw. Bolesław Izydorczyk i kadm. Kazimierz Głowacki. Maria Wągrowska należy do grona „ekspertów i wykładowców” KSOIN, jest również wiceprezesem Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego oraz jedną z fundatorek założonej w sierpniu 2007 roku fundacji Promilitaria. Jej twórcami są m.in. płk Bogdan Rosa, oraz płk Ryszard Choroszy – wieloletni publicyści „Żołnierza Wolności” – wojskowego dziennika reprezentującego linię komunistycznego „betonu”.

Myliłby się, kto sądziłby, że Maria Wągrowska na stałe rozstała się z rządem Donalda Tuska. Dymisja z funkcji wiceministra, w atmosferze wskazującej na zarzuty natury lustracyjnej, nie przeszkodziła w kontynuacji współpracy z „ekspertem bezpieczeństwa”. Obecnie bowiem znajdziemy Wągrowską w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa, na stanowisku doradcy Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. W maju ubiegłego roku z ramienia rządu wzięła udział w posiedzeniu plenarnym Komitetu NATO ds. Planowania Cywilnego w Sytuacjach Zagrożeń, które odbyło się w Baku, stolicy Azerbejdżanu.

Ludzie, których Bronisław Komorowski powołał do tworzenia narodowej strategii bezpieczeństwa wykazują wspólną z obecnym prezydentem cechę: są praktykami „mądrości etapu”, potrafiąc adaptować swoje poglądy do aktualnych potrzeb grupy rządzącej. Doskonale odnajdywali się w systemie komunistycznego zniewolenia, bez problemu głosili konieczność integracji z NATO, z równą łatwością przychodzi im akceptacja kremlowskich pomysłów bezpieczeństwa europejskiego i niczym nie uzasadnione „pojednanie” z reżimem Putina.

Czy znając postawę Bronisława Komorowskiego wobec Rosji i normę etyczną, dominującą wśród „ekspertów” Belwederu, można wątpić, jaki kierunek wyznaczą polskiej racji stanu?

Artykuł zamieszczony w ''Warszawskiej Gazecie''.
***************************************************************************************************************************************
Tyle, a może aż tyle, w artykule Pana Aleksandra Ściosa!. Brrr!!!, aż zimno się robi i ciarki po plecach biegają.

Sami swoi - sprawdzeni i w pełni przewidywalni członkowie stronnictwa moskiewskiego pod światłym kierownictwem Bronisława K. - najważniejsze.

Ktoś może powiedzieć - że wiele złego można powiedzieć o partii rosyjskiej, ale faktem jest, że opozycja (nazwijmy ją umownie partia polską) nie zaproponowała jeszcze nic konkretnego jako definicję polskiej racji stanu. Same ogólniki o silnym i niepodległym państwie to za mało. Potrzebujemy prostej i porywającej wizji tej nowej Polski dla mas, a jednocześnie przekucia jej na szczegółowy program w kluczowych dziedzinach funkcjonowania państwa (nie chodzi nawet o ustawy, ale o cele zmian).

Nie zgodzę się.

Program PiS-u z roku 2009 niezwykle precyzyjnie definiuje cele polskiej polityki bezpieczeństwa narodowego. W rozdziale "Polska w Europie i świecie" można przeczytać m.in:

"Doceniając dobrą koniunkturę międzynarodową, nie lekceważymy zagrożeń. Najważniejsze cele polityki zagranicznej: bezpieczeństwo Polski w różnych wymiarach, w tym militarnym i energetycznym, a także jej należyty status i dobra pozycja polityczna w Unii Europejskiej, oraz wobec innych państw.
Kształtowanie stosunków zewnętrznych będziemy opierać na realizmie i wierności zasadom. Realizacja interesu narodowego wymaga odrzucenia klientyzmu. Członkostwo Polski w Unii Europejskiej nie może oznaczać rezygnacji z suwerenności naszego państwa ani naruszać nadrzędności Konstytucji RP w porządku prawnym obowiązującym w Rzeczypospolitej. Opowiadamy się przeciwko tendencjom federalistycznym i przerostom biurokratycznych regulacji w Unii, a za zwiększeniem jej roli w sprawach bezpieczeństwa energetycznego i militarnego.
Unia powinna być autentyczną wspólnotą wolności i poszanowania demokratycznej woli narodów europejskich, a jej instytucje nie mogą być wykorzystywane do kampanii ideologicznych, ingerencji w sprawach moralnych i obyczajowych oraz ograniczania wolności głoszenia poglądów zgodnych z chrześcijańskim systemem wartości. Rozszerzanie Unii w kierunku wschodnim powinno postępować bez zbędnych opóźnień. W dziedzinie stosunków bilateralnych priorytetowe znaczenie mają: partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi, relacje z pięcioma największymi państwami UE oraz współpraca z państwami Unii w naszym regionie i z Ukrainą. Polskie władze muszą stanowczo reagować na wszelkie przypadki fałszowania obrazu naszego kraju za granicą. [...]

Jak pokazali po wyborach 2005 r. Prezydent Lech Kaczyński, oraz politycy Prawa i Sprawiedliwości, Polska może prowadzić skuteczną politykę zagraniczną, jeżeli jest ona oparta na realizmie – zamiast naiwnego idealizmu, podmiotowości – zamiast klientyzmu, zdobywaniu realnego statusu i silnej pozycji – zamiast zabiegania o protekcjonalne traktowanie przez „głównych rozgrywających”, aktywnej obrony polskiego interesu narodowego – zamiast udawania, że działania innych są z nim w pełni zgodne, wierności sprawdzonym zasadom – zamiast koniunkturalizmu i politycznej poprawności, aktywności – zamiast bezradności.
[...] Do najważniejszych atutów międzynarodowej pozycji Polski, oprócz naszego członkostwa w NATO i naszych partnerskich relacji ze Stanami Zjednoczonymi, zaliczamy bliskie stosunki z niepodległymi państwami położonymi na wschód od Unii Europejskiej, zwiększające wagę naszego stanowiska w Unii. Ważne jest także dobre współdziałanie z Komisją Europejską, pogłębianie jej zrozumienia dla polskich spraw w Unii."

Warto np. zapoznać się z "wypracowaniami" p. Wągrowskiej, by dostrzec zasadniczą różnicę w definiowaniu podstaw bezpieczeństwa narodowego.

Natomiast Bronisław K, coraz bardziej jawi się jako postać wyjątkowo prymitywna i szkodliwa. Ktoś napisał o nim, że jest człowiekiem nieskomplikowanym. Ja powiedziałbym, ze jest wyjątkowym prostakiem. Funkcjonariusze medialni dwoją się i troją aby wytłumaczyć coraz szerzej otwierającej oczy gawiedzi postępki tego gbura. Szczytem było posadzenie swojej grubej d... na fotelu, zanim kanclerz A. Merkel zdołała zorientować się o co chodzi. Nie mówię tu już o protokole dyplomatycznym, o którym ten prostak nie ma zielonego pojęcia, ale o zwykłym dobrym wychowaniu, które przeciętny Polak wynosi z domu. Oczywiście w TVNWSI24 - wytłumaczono to tym, że Bronisław stawia swoje pierwsze kroki jako prezydent. Co by było gdyby Prezydent Lech Kaczyński popełnił taki haniebny czyn? Już widzę te nagłówki w gazetach i oburzone głosy speakerów zaczynające każde wiadomości telewizyjne: "Skandal międzynarodowy", "Polska ośmieszona", "Polacy wstydźcie się tego, którego nieopatrznie wybraliście pierwszym obywatelem kraju" itd. Myślę, ze Dołęga-Mostowic z pisząc swoją powieść nie mógł przewidzieć, że przyszłość przyniesie kogoś jeszcze bardziej prostackiego. Przecież jego bohater po dostaniu się na szczyt, pracował mocno, aby nadrobić braki w wychowaniu. Bronisław w przeciwieństwie do Nikodema nawet o tym nie myśli. Jego jedynym motorem postępowania jest zaglądanie w oczy moskiewskim mocodawcom. W tym jest dobry. Szkodzi polskiemu interesowi koncertowo. O Dyzmie powiedziano "elastyczny polityk", o Bronisławie K. można powiedzieć twardogłowy polityk, nic nie ustępujący namiestnikom kremlowskim minionej epoki.

Ludzie, którym powierzył sprawy polskiego bezpieczeństwa są naprawdę groźni. Nie tylko swoją ignorancją.

Przed trzema laty Jarosław Kaczyński podczas sejmowego posiedzenia w sprawie odwołania Komorowskiego w takich słowach podsumował "kulturę" ówczesnego marszałka Sejmu:
"Można powiedzieć: de gustibus non disputandum. Otóż z punktu widzenia pewnej formacji kulturowej wyrosłej z PRL, która niestety nie doszła do tego momentu, w którym ludzie, którzy nie byli inteligentami, się nimi stają, być może rzeczywiście pan marszałek jest takim wzorem. Ale my tę barierę przebyliśmy już parę pokoleń przedtem i w związku z tym przykro mi bardzo, ale mamy zupełnie inne kryteria. To, co pan marszałek uważa być może za wzór elegancji, z naszego punktu widzenia jest czymś całkiem innym, po prostu nadmierną pewnością siebie i wynikiem kryzysu pewnej grupy społecznej, o której mówić tu nie będę, chociaż pan marszałek ma z nią związki."

Rządy PO opierają się na dwóch podstawowych fundamentach: nienawiści wobec "kaczyzmu", oraz (w korelacji) wskazywaniu fałszywego wroga. To skuteczna metoda, skoro (w dużym stopniu) dzięki niej komuniści utrzymywali swoje rządy przez dziesięciolecia.
Wedle starej zasady: Divide et Impera. Dziel i rządź.

Nie sądzę, by ludzie, którzy w woli Komorowskiego mają wyznaczać strategiczne kierunki polityki bezpieczeństwa, mogli wskazać prawdziwe zagrożenia. Nigdy też nie usłyszeliśmy o nich z ust tzw. polityków PO.

Warto natomiast dodać, że na retoryce antyterrorystycznej skutecznie rozbudowano w ostatnich trzech latach wszechwładzę służby pana Jamesa BONDaryka.

Potrzeba prostego, czytelnego przekazu ze strony opozycji. Podobnie, jak wskazania spraw rzeczywiście ważnych i wytrącenia ośrodkom propagandy broni w postaci "wrzutek" tematycznych.

To co się mi najbardziej rzuca w oczy w bliżej przedstawionych przez Pana Aleksandra fragmentach działalności trzech "ekspertów" od bezpieczeństwa naszego kraju, to ich stała obecność w kręgach władzy, lub w jej bezpośrednim zapleczu.
Nie byłoby w tym nic specjalnie dziwnego, w końcu kariera polityczna (niestety) na tym m.in. polega by być ze swoimi koncepcjami gotowym na ich, samodzielne lub zespołowe, wprowadzenie do praktyki. W przypadku wymienionych osób pojawiają się jednak proste pytania: Jakie merytoryczne przesłanki przemawiają za tymi nominacjami? Jakie koncepcje dot. bezpieczeństwa Polski opracowane, lub chociażby wyznawane przez ww. osoby, legły u podstaw tych nominacji? Jaki jest związek tych osób z dawnymi służbami specjalnymi (i ich związaną z tym podatność na ew. szantaż, nie wspominając już o utracie zaufania, tak potrzebnego na tego typu stanowisku)?
Odpowiadając sobie na te pytania na podstawie dostępnej nam wiedzy, co Pan A. Ś. w niniejszym artykule czyni, otrzymujemy jasną odpowiedź na pytanie: jaką politykę prowadzi i prowadzić będzie pan Komorowski.

To służba wyłącznie własnym, osobistym interesom.

Przerażające, ale wydaje się być on człowiekiem gotowym poświęcić interesy niemal 40-milionowego narodu, jego przyszłych pokoleń, degradując je do roli (w najlepszym wypadku) peryferium imperium (co znakomicie widoczne było chociażby w opisie umiejętności wykorzystania jednego z naszych największych bogactw naturalnych, jakim jest innowacyjność - brak odpowiedniego wsparcia, a właściwie czynny opór (!) urzędów państwowych przy wprowadzaniu polskiego osiągnięcia, czyli systemu SYLAN). To przecież pozbawianie wielomilionowej grupy ludzi ich podmiotowości, to zabieranie im (nam), nawet tak zbiorowo potraktowanej, wolności jako prawa do decydowania o swoim losie. I to wszystko by jednemu panu Komorowskiemu było dobrze, by nasycił swoje ambicje. A rzecznikiem czyich interesów jest Komorowski, od kogo jest uzależniony, dzięki komu dostał się na swoje wymarzone stanowisko - to zostało bardzo szczegółowo udokumentowane. Zaproszenia do opracowania tez polskiej polityki bezpieczeństwa niestety tę tezę po raz kolejny potwierdzają. Bardzo dobrze, że Pan A. o tym przypomina i to w sposób przyswajalny, nawet dla czytelników tak ogłupiałych medialną sieczką jak wielu moich znajomych.

Kropla drąży skałę.

Chciałbym jeszcze tylko zwrócić uwagę na jedną warstwę tekstu - opisany przez Pana A. Ś. na początku mechanizm ulegania etyce sytuacyjnej, stanowi realne niebezpieczeństwo dla każdego z nas. Wiąże się to z jednym największych zagrożeń i bolączek cywilizacji ludzkiej - życiem w kłamstwie, czyli z oszukiwaniem samego siebie. To o wiele bardziej niebezpieczny mechanizm od zwykłego okłamywania innych.

Naturalny mechanizm obronny w psychice (odrzucanie swego negatywnego wizerunku i zastępowanie go swoją własną, lepszą wizją samego siebie), mający nas chronić przed utratą umiejętności skutecznego działania jaka się pojawia u osób nie wierzących w swoje własne siły, ten mechanizm nas oszukuje - tracimy poczucie rzeczywistości. Przykładowo lekarz operujący pacjenta i mający jednocześnie zaplanowane niezwykle ważne spotkanie, może nieświadomie ulec powyższemu zjawisku, sam sobie i innym tłumacząc np. nieoperacyjność danej choroby, skazując tym samym pacjenta na śmierć. Gdyby jednak przeprowadzić symulację i postawić tego samego lekarza przed tą samą pacjentką, ale bez presji czasowej, mogłoby się okazać (i często się okazuje), że podejmie on zupełnie inną decyzję. On jednak jej nie operował - w razie pojawiających się wątpliwości przekonuje sam siebie, że tak być musiało. Życzliwi koledzy pomagają mu rzecz jasna wytrwać w tym przekonaniu, pogłębiając tylko oderwanie się od rzeczywistości.
Przykłady można mnożyć, mechanizm zakłamania pozostaje jednak ten sam. Wydaje się on być zupełnie niezależny od posiadanej inteligencji, choć jej definicja nie jest do końca jasno sprecyzowana (otwartość, gotowość do zmiany swojego zdania pod wpływem rzeczowych, spójnych argumentów, wydaje się nieco przed tym bronić…).

Po prostu mafijne prawa sitwy. Totalny relatywizm. Cechy każdej ''demokratury''. Prawa Kalego.

Myślę, że postawienie Komorowskiemu przygotowanych i opublikowanych przez Pana A. Ś. 50 pytań i po ew. ujawnieniu jego roli w przygotowywaniu i wykorzystaniu skutków ''pułapki'' smoleńskiej wystarczyłoby, by konstytucyjnie odsunąć pana Komorowskiego z zajmowanego stanowiska.

Oby jak najszybciej.


Uważąm, że nic lepiej nie obrazuje faktu, iż dla naszych "zarządców" my - Polacy - jesteśmy najzwyczajniejszymi wrogami.

Ciekawy wywiad znalazłem w ''Naszym Dzienniku'' w dniu 11 lutego br.

Wywiad Pani Ewy Kochanowskiej (wdowy po śp RPO) udzielony ''Naszemu Dziennikowi''.


[link widoczny dla zalogowanych]

Co najbardziej Panią oburza, jeśli chodzi o sposób prowadzenia śledztwa i sposób komunikowania zarówno polskiego rządu, jak i prokuratury z rodzinami i opinią publiczną?

- Najbardziej oburza mnie to, że polski rząd i polska prokuratura głównie przejmują się tym, co powiedzą Rosjanie. Na jednym ze spotkań z prokuratorami w sposób kategoryczny uzasadniano, dlaczego prokuratura polska przychyla się do wniosku o wycofanie zeznań kontrolerów z wieży smoleńskiej na wniosek prokuratury rosyjskiej. Powiedziałam wówczas, żebyśmy przestali przejmować się tylko Rosjanami, a zastanowili się, co prokuratura powinna zrobić dla strony polskiej, jakie kroki podjąć. (...) Bardzo wiele pozostawia do życzenia także stosunek do rodzin. W każdym normalnym państwie jest tak, że rodziny ofiar katastrof są z natury rzeczy uznawane za najbardziej zainteresowane prowadzonym śledztwem. W naszym wypadku tak nie jest. W Wielkiej Brytanii komisja państwowa badająca katastrofy lotnicze o swoich postępach w pierwszej kolejności informuje rodziny, urządza briefingi, na bieżąco przedstawia wszystkie nowe dane ze śledztwa - (...) Natomiast w przypadku katastrofy smoleńskiej to opinia publiczna jest informowana w pierwszej kolejności, a rodziny najczęściej słyszą pewne informacje tylko z mediów.

Tak właśnie potraktowano rodziny, gdy ogłoszono w mediach, że otrzymają one po 250 tys. zł zadośćuczynienia.

- Ja sama dowiedziałam się o tych odszkodowaniach od dziennikarki, która chciała uzyskać ode mnie komentarz w tej sprawie. Tego typu sytuacje pokazują jednoznacznie, że informacje, które pojawiają się najpierw w mediach na temat rodzin, są publikowane tylko po to, aby manipulować opinią publiczną. Te nieszczęsne zadośćuczynienia zostały "wrzucone" do mediów po bardzo nieudanym wystąpieniu sejmowym premiera Donalda Tuska w sprawie katastrofy. Ewidentnie chodziło o to, aby weekendowe informacje były poświęcone kwestii zadośćuczynień, a nie nieudolności Tuska w jego sejmowym przemówieniu. Przeciwstawiano rodziny jednej katastrofy bliskim innej tragedii właśnie po to, aby zmanipulować opinię publiczną. Co znamienne, ci, którzy po tej informacji zwrócili się do Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, aby dowiedzieć się czegoś konkretnie na ten temat, stwierdzili, że Prokuratoria jest kompletnie nieprzygotowana do podjęcia kwestii zadośćuczynień.

Jak Pani skomentuje odrzucenie przez sejmową Komisję Ustawodawczą projektu uchwały jednoznacznie potępiającej raport MAK?

- Przywołam tutaj słowa księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, który już dawno tak trafnie zauważył: "W ciągu całego naszego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie". Mam wrażenie, że te słowa w obecnej sytuacji całkiem udanie określają jadro konfliktu. Nic nie szkodziło polskim parlamentarzystom powiedzieć, że Sejm odrzuca raport MAK w całości. Gdyby taką uchwałę podjęto, Polska wyszłaby z twarzą z całej tej upokarzającej sytuacji.

Co Panią najbardziej niepokoi w sprawie katastrofy smoleńskiej? Jakie ma Pani dziś pytania?

- Mnie najbardziej niepokoi to, że katastrofa smoleńska poprzez brak transparentnego śledztwa od samego początku będzie przez wiele lat nieszczęściem dla naszego kraju i Narodu. Na pewno położy się cieniem na relacjach polsko-rosyjskich i na pewno będzie główną osią sporu w Polsce na długie lata. Nawet jeśli zostaną kiedyś ujawnione obiektywne i rzetelne przyczyny, to błędne decyzje z początku śledztwa mogą powodować, że ciągle będą osoby, które będą podważały te przyczyny. To jest rana, która będzie się wciąż odnawiać - tylko dlatego, że od początku zabrakło perspektywicznego, odpowiedzialnego myślenia o państwie.

I czy po takim wyznaniu szlachetnej i mądrej Pani możemy mieć jeszcze wątpliwości CZYJA JEST TA POLSKA???

Jak oni zdefiniują wroga? Może podpowiedzi należy szukać w tekście Marii Wągrowskiej "Strategia Bezpieczeństwa Narodowego RP: strategia z wieloma niewiadomymi".

Można tam przeczytać m.in:

"Polska – w stopniu chyba większym niż pozostałe kraje – może ucierpieć z powodu renacjonalizacji polityk bezpieczeństwa innych państw Sojuszu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej, a także na rozluźnieniu więzi transatlantyckich, pomimo iż wyniki szczytu NATO w Lizbonie są dla strony polskiej zadowalające. Dopiero ponad 20 lat po zakończeniu zimnej wojny zaczynają uwidaczniać się pierwsze przesłanki, które, być może, za kolejnych kilka czy kilkanaście lat pozwolą na stwierdzenie, że powstał nowy system bezpieczeństwa na naszym kontynencie. Na razie mamy do czynienia ze zjawiskiem, które można by nazwać „dezorientacją” co do otoczenia bezpieczeństwa Polski."

Można odnieść wrażenie, że po 20 latach Polska staje "na rozdrożu", zdezorientowana i niepewna przyszłości. Domyślam się zatem, że Komorowski i jego towarzysze wskażą nam drogę w "nowy system bezpieczeństwa" i zakładam, że jest on związany z pomysłami Miedwiediewa.

My wiemy, jak w historii przebiegały wszystkie procesy "pojednania" Polski z Rosją i Niemcami. I kończyły tragicznie, bo w interesach tych państw nie ma miejsca na wolną i silną Polskę.
Komorowski czy Tusk - "historycy bez pamięci" - mogą o tym nie wiedzieć.


Myślę, że Komorowski nigdy nie odszedłby dobrowolnie z jakiejkolwiek zajmowanej funkcji, a na pewno nie zrezygnuje z prezydentury. Niezależnie, jakie zarzuty miałby stawiane.
Powód jest oczywisty. To człowiek pozbawiony cech honoru, który swoją pozycję zawdzięcza w równiej mierze - własnej bucie, arogancji i kłamstwu, jak tchórzostwu i głupocie dziennikarzy.
Przewiduję zatem, że mielibyśmy do czynienia z sytuacją analogiczną, jak w przypadku partyjnych kacyków, "przyspawanych" do fotela.

Początki kariery politycznej Komorowskiego - nauczyciela historii w NSD O.O. Franciszkanów , giną w mrocznych początkach III RP. Wiemy tylko, że jego promotorem był jakoby A. Hall.
Bardzo trafnie Pan dostrzegł, że powierzenie takiej funkcji wymaga ogromnego zaufania. Komorowski miał to zaufanie, o czym świadczy choćby powierzenie mu w roku 1990 przez WSW szczegółowych informacji w sprawie zawartości tzw. „czarnej teczki” Stana Tymińskiego - czyli dokumentów potwierdzających współpracę Lecha Wałęsy z SB?


"Krótkoterminowe'' cele Rosji związane z propozycją zawarcia nowego traktatu sprowadzają się do trwałego zablokowania procesu rozszerzenia NATO na obszar WNP. ''Długoterminowe'' - obejmują rozluźnienie więzi transatlantyckich i osłabienie politycznych wpływów USA w Europie

A dopiero co z trójkąta utworzono czworokąt weimarski, START podpisany, wszystko więc jest na najlepszej drodze.

Sylwetka Bronisława K. W miarę szeroko i z uwzględnieniem najświeższych informacji Bronisław Komorowski został opisany tutaj:

[link widoczny dla zalogowanych]

Stale nurtuje mnie ten obóz w Jaworzu i ta zebrana tam przyszła ''śmietanka''. Czy pośród "osadzonych" tam jest / była jakaś osoba, która nie stała się częścią tej tzw. "nowej elity" i ewentualnie dlaczego tak się stało ? Czy w ogóle jest ktoś taki ? To był, zdaje się jakiś nieznany nam ''uniwersytet''. Nie mamy też "wiedzy" jakie kryteria obowiązywały przy "naborze", przy zapewne bardzo trudnych "egzaminach wstępnych". Nie znamy również "programu nauczania", kadry naukowej... Nikt też nie słyszał o dyplomach ukończenia, tak ważnych przecież studiów.

"Prawdziwi" (Kaczyński, Gwiazda, tysiące innych) szli do więzień (nieraz ciężkich), "koncesjonowani" do pensjonatu.

W obozie w Jaworzu zgromadzono "śmietankę opozycji". Zapewne nie przypadkowo większość tych ludzi przyjęła w latach późniejszych rolę koncesjonowanej opozycji i zalegalizowała PRL podczas obrad ''okrągłego koryto-stołu''.

Krótki opis warunków istniejących w Jaworzu znajduje się pod tym linkiem:

[link widoczny dla zalogowanych]

Warto zwrócić uwagę na ten fragment:

"Osobistą kontrolę nad obozem sprawował adiutant gen. Kiszczaka, pułkownik Romanowski - on eskortował transport helikopterami z Warszawy do Jaworza, on też odwiedzał regularnie obóz."

Nic dodać, nic ująć, ot wyszło szydło z wora..

Tym z Państwa, co szczęśliwie dobrnęli do końca i tym, którzy zaczynają podróż czytelniczą, życzę Szczęść Boże i pozdrawiam serdecznie. Adamsonn.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez adamsonn dnia Śro 22:42, 20 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.pkgp.fora.pl Strona Główna -> Fakty, Wydarzenia, Opinie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin