Forum www.pkgp.fora.pl Strona Główna www.pkgp.fora.pl
Poznański Klub Gazety Polskiej
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

''Armadillo - wojna jest w nas'' Wojna to narkotyk!!!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.pkgp.fora.pl Strona Główna -> Aktualności, ogłoszenia, komunikaty
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
adamsonn




Dołączył: 02 Lut 2011
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 3:53, 17 Maj 2011    Temat postu: ''Armadillo - wojna jest w nas'' Wojna to narkotyk!!!

Witam!

''Armadillo'' film dok. duński o wojnie w Afganistanie, reż. Janus Metz Pedersen.
''Armadillo - wojna jest w nas'' Wojna to narkotyk.


Ten film właśnie pojawił się na ekranach kin w Polsce i Poznaniu.

Pomimo, że jest to bardzo brutalny w swojej wymowie film dokumentalny, jednak wart jest obejrzenia tym bardziej, że Wojsko Polskie bierze udział w tej obłędnej wojnie ofensywnej od lat, a końca póki co nie widać. Nasi Rodacy przelewają krew i giną na obcej ziemi znowu w imię jakichś internationalnych racji.

Gdyby ten film nakręcono w Polsce poleciałyby głowy generałów i ministrów. Być może upadłby rząd. "Armadillo" to poruszający dokument o wojnie w Afganistanie. Właśnie wszedł na ekrany polskich kin. - Wojna jest jak narkotyk, który odczłowiecza - mówi reżyser filmu Janus Metz Pedersen.

"Armadillo" to duński film dokumentalny nakręcony w 2009 roku. Dwóch filmowców towarzyszy żołnierzom, którzy jadą na misję do Afganistanu. Są z nimi na pożegnalnej imprezie, na której striptizerka "czule" żegna młodych wojaków ruszających na misję. Są z nimi w bazie "Armadillo" w afgańskiej prowincji Helmand, na patrolach i w szpitalu.

Młodzi chłopcy w nocy oglądają pornosy, grają w gry komputerowe, a w dzień jeżdżą na patrole. Z kolejnymi atakami afgańskich rebeliantów, w których giną i odnoszą rany koledzy z bazy, rośnie ich nienawiść do talibów. Nikt nie jest w stanie rozróżnić realnego wroga od zwykłego Afgańczyka. Dowódca plutonu, Rasmus zostaje ranny w głowę, ale po rehabilitacji w Danii wraca do swoich żołnierzy. Nie chce okazać się słaby. Nie chce zostawić kolegów.

Oddział Rasmusa natrafia podczas patrolu na grupę talibów. Dochodzi do wymiany ognia. Daniel, cyniczny i pragmatyczny żołnierz wrzuca do rowu, w którym kryją się talibowie, granat. Potem żołnierze oddają w ich stronę kilka strzałów. Sprawdzają zwłoki. - Już śmierdzą - rzuca jeden, przewracając rozerwane ludzkie szczątki w błocie. Po powrocie do bazy żołnierze rozmawiają o zdarzeniu. Cieszą się, że "rozwalili" przeciwników. Potem, gdy pojawiają się oskarżenia o dobijanie rannych, zaczynają się bać problemów. Do Danii wracają w glorii chwały. Czekają na nich rodziny i bliscy. W mieście urządzono paradę na ich cześć. Kilku z nich na wózkach, niektórzy niosą portrety zabitych. Są odmienieni. Większość z nich chce jednak wrócić do Afganistanu.

Film wywołał polityczną burzę w Danii. Rozpoczął społeczną debatę na temat uczestnictwa ich kraju w tej wojnie.

Oto rozmowa z reżyserem filmu "Armadillo" Janusem Metzem Pedersenem.

Twój film pokazuje, jak młodzi, wydawałoby się niewinni chłopcy, stają się dorosłymi mężczyznami "zainfekowanymi" przez przemoc i śmierć.

Janus Metz: Zdecydowanie tak. Zostają do pewnego stopnia uwiedzeni przez śmierć, bo wojna powoduje intensywne doznania i jest w jakimś sensie uwodzicielska. W filmie widać, że w Afganistanie walczysz z nieznanym wrogiem, który ostatecznie staje się jedynie wymysłem twojej wyobraźni. Odczłowieczenie i alienacja, jakie do tego dochodzą, są przerażające. Wielu młodych żołnierzy, którzy jadą tam trochę w poszukiwaniu przygód, nie zdaje sobie sprawy z okrutnej rzeczywistości, jaka za tym stoi. I to jest dla mnie straszny obraz współczesnej wojny i współczesnej młodzieży, która staje się tak znieczulona, że musi jechać na wojnę, by coś poczuć.

Pierwsza wymiana ognia w filmie nie daje satysfakcji tym żołnierzom. Są niezadowoleni, zawiedzeni. Czy naprawdę była to ich pierwsza walka na miejscu?

Link - zwiastun:
[link widoczny dla zalogowanych]

- Tak, rzeczywiście tak było. Mówili "To miała być ostra akcja. A tu nic. Kilka strzałów". Byli za daleko. Nie mogli naprawdę poczuć tego, co chcieli. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, co się tam dzieje. Jadąc tam jako cywil sądziłem, że gdy trafimy w wir walki, zacznie się szaleństwo: ludzie będą czuli strach, będą robili w portki, płakali. Zobaczyłem coś zupełnie przeciwnego. Pierwsza bitwa zostawiła jakiś posmak i wszyscy chcieli więcej. To mnie przeraziło - wojna, która działa jak narkotyk.

Czy Ciebie też uzależniła?

Nie, raczej nie. Poczułem o co chodzi. Adrenalina, która się wytwarza w takich sytuacjach jest potężna. Miałem to jednak ciągle w świadomości: to uzależniające! Uważaj, bo skończysz jak głupiec.

To jak picie wódki, albo próbowanie dragów ze świadomością: - nie pij za dużo, nie bierz za dużo, bo skończysz jako ćpun.

- Jest w tym pewien paradoks. Jeśli chcesz zrobić film o wojnie, część ciebie musi się stać żołnierzem.

Jak tworzenie tego filmu zmieniło ciebie?

- Chyba stałem się mniej naiwny. Każdy z nas ma tę pierwotną zdolność, by czynić zło. Pokusa, by użyć siły, by zabijać - udając Boga - jest bardzo silna. Uderzyło mnie, jak łatwo możemy kogoś zabić z zimną krwią. Wojna jest bardzo niezdrowym miejscem, w którym możesz się znaleźć.

W filmie jest symboliczna scena. Żołnierze grają na konsoli w grę wojenną. W pewnym momencie postać z gry rzuca "komputerowy" granat, ale w następnej scenie wybuch jest już prawdziwy.

- Chodziło nam bardziej o zrobienie dokumentu o psychice żołnierza, niż obrazu, który miałby polityczne konsekwencje. "Armadillo" to nie tylko posterunek wojskowy gdzieś w Afganistanie, to również miejsce w świecie myśli. Film stara się zabrać widza na wycieczkę do umysłów żołnierzy. Chcąc pokazać ten wymiar wojny, musieliśmy przyjąć bardziej poetyckie podejście, bo nie mamy innego języka, by o tym mówić. Potrzebujemy poezji i metafory. To jest kwestia upadku człowieka, dotarcia do jądra ciemności. Film mówi o czymś głęboko zakorzenionym w ludzkiej naturze i naszej kulturze. Pokazuje również, jak bohaterowie stają się coraz bardziej wplątani w wojnę, jak niemal poddają się jej okrucieństwu. Uczą się polować na swoich wrogów, aż wreszcie podochodzą do nich na tyle blisko, by ich zabić w rowie. I być może tym samym zabijają również coś w sobie - ludzką niewinność. Już nigdy nie będą mogli do niej wrócić.

A jednak film miał potężne konsekwencje polityczne w Danii! Mógł doprowadzić nawet do dymisji rządu. Liczyliście na takie reakcje?

- Z pewnością celem filmu nie było obalanie rządu. Chcieliśmy odważnie i krytycznie przyjrzeć się temu, jak wygląda współczesny konflikt. Chcieliśmy za pomocą kina pokazać obrazy i uczucia, o których mówi się znacznie trudniej: jak wojna odczłowiecza, jak zaczyna budzić wyobraźnię, jak każe podchodzić do szokujących wydarzeń, do rozlewu krwi.

Również bohaterowie Twojego filmy są symboliczni. Cichy i raczej zamknięty w sobie Mads, który toczy wewnętrzną walkę. Arogancki, pewny siebie Daniel chce wszystkim pokazać, jaki jest twardy. Rasmus, który wraca po postrzale do swoich żołnierzy, by móc stanąć przed lustrem i powiedzieć: nie jesteś tchórzem. Jak ich znalazłeś?

- Przed wyjazdem sporo rozmawialiśmy z żołnierzami, którzy przygotowywali się do misji. Tam zdecydowaliśmy, że będziemy towarzyszyć jednemu plutonowi. W pewnym momencie, na miejscu, wiedzieliśmy już, że najciekawszy konflikt w grupie toczy się między Madsem i Danielem. On odzwierciedla znacznie poważniejszy spór: czy możemy zaprowadzić pokój przy pomocy wojny? Daniel i Mads są przeciwieństwami. Jeśli Mads stanie się Danielem, wszystko będzie wojną. Cyniczna i pragmatyczna perspektywa zwycięży nad nieco idealistyczną i otwartą postawą tego pierwszego.

Mads przez cały ten czas zmaga się ze swoimi wartościami, z tym co uważa za słuszne, z tym jak postrzega rzeczywistość. On w odróżnieniu od wielu żołnierzy pochodzi z dobrze wykształconej, dość zamożnej rodziny. Stara się też zrealizować swoje wyobrażenia o prawdziwej męskości oraz ideały, które narzuca wojsko. Jednocześnie, jak sądzę, by to osiągnąć, musi pójść na kompromis z samym sobą.

Jak udało ci się skłonić tych żołnierzy do tak intymnych, prywatnych rozmów. Jak udało ci się nagrać ich osobiste rozmowy?

- Część z nich chyba chciała opowiedzieć przed kamerą swoją własną historię. Prosiliśmy ich również, by porozmawiali o tym, co się stało. Myślę, że nie poniekąd cieszyli się z tego, że ktoś kręci o nich dokument.

I że zostaną "unieśmiertelnieni" przez twój film?

- Chyba tak. Żyjemy w świecie "reality TV". Być może chcieli również przeżyć swoje "pięć minut" sławy. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z utraty kontroli, jaką oznacza wzięcie udziału w filmie. Nawet jeśli z nimi o tym rozmawiasz, starasz się ich przygotować, to i tak w pewnym momencie muszą się zdać całkowicie na ciebie. Dla niektórych ludzi jest to dość trudne przeżycie. Dla innych jest to uwalniające i chcą od razu pokazać wszystko o sobie. To rodzaj spowiedzi.

Jak twoi bohaterowie zareagowali na film? Niektórych z nich pokazujesz w niezbyt korzystnym świetle. Część z nich, wskutek pokazania filmu, mogła być nawet oskarżona o zbrodnie wojenne - dobijanie rannych? Jak wyglądają teraz twoje relacje z nimi?

- Z wieloma z nich mam całkiem dobry kontakt. Film im się podobał. Uznali go za swój, za prawdziwy obraz wojny. Inni - zwłaszcza ci, którzy mogli obawiać się reakcji sfilmowaną scenę zabicia talibów - reagowali dość nerwowo na to, co zobaczyli. Nie wiedzieli, czy nie spotka ich za to sąd wojenny, jak odbiorą to ich rodziny, czy nie spotka ich za to potępienie społeczne.

A jak zareagowało dowództwo, które wydało zgodę byś zbierał materiał na film? Nie miałeś problemu z cenzurą? W Polsce zrobienie takiego filmu byłoby niemożliwe.

- Na początku postawiono nam warunek, że nie możemy pokazać niczego, co narażałoby bezpieczeństwo narodowe. Na miejscu mieliśmy sporo problemów. Nie wpuszczano nas na wiele spotkań. Ze względu na obecność wojsk specjalnych, które prowadzą ściśle tajne operacje, mieliśmy trudności z nagrywaniem wielu rzeczy. Z biegiem czasu żołnierze przyzwyczaili się do nas. Byli przekonani, że dowództwo operacyjne w kraju będzie musiało jakoś skontrolować nasze materiały. Zyskaliśmy dużo swobody na miejscu. Przed publiczną prezentacją filmu prosili o usunięcie szczegółowych namiarów, czy o zamazanie twarzy jednego Afgańczyka. Mieliśmy jednak silny zespół prawny. Byliśmy przygotowanie do walki o to, by móc pokazać ten film. Duńskie wojsko, parę miesięcy wcześniej, przerobiło kilka skandali medialnych. Gdyby chcieli zablokować emisję tego filmu, mogliby się narazić na zarzut łamania wolności słowa. Wiedzieli, że nie mogą sobie na to pozwolić. Musieliby mieć naprawdę mocne argumenty, żeby powstrzymać upublicznienie filmu.

Skąd pomysł na film wojenny? Twoje poprzednie dokumenty miały raczej charakter społeczny. Robiłeś filmy o prostytucji, o Tajkach, które chcą poślubić Duńczyków, o gangsterach w RPA.

- Właściwie był to pomysł producenta Kaspera Torstinga. Początkowo miał to być serial telewizyjny o wojnie w Afganistanie. Kasper zaprosił mnie do udziału w tym przedsięwzięciu. Razem przygotowaliśmy projekt dokumentu o żołnierzach na linii frontu. W Danii nie było tak naprawdę żadnej debaty na temat naszego zaangażowania w wojnę w Afganistanie. Kasper chciał coś z tym zrobić. Zupełnie się w tym zgadzaliśmy. Jako filmowiec chciałem jednak pokazać coś więcej, nie tylko kwestie polityczne związane z tą wojną. Chciałem dotknąć czegoś, co często odsłaniają filmy wojenne: jak to, co cywilizowane ściera się z tym, co barbarzyńskie. Jak wojna wpływa na psychikę młodych żołnierzy, jak sytuacje z linii frontu oddziałują na tych ludzi. Chciałem też pokazać, jak polityka styka się z rzeczywistością na najniższym poziomie.

Zrobiłbyś jeszcze jeden film o wojnie?

- Nie, nie. Raczej nie.

Linki do filmu:

[link widoczny dla zalogowanych] S400MB

[link widoczny dla zalogowanych] S400MB

[link widoczny dla zalogowanych] S400MB

[link widoczny dla zalogowanych] S330MB

Po pobraniu z sieci rozpakowaniu i scaleniu, długość filmu: 100 minut.

Pozdrawiam serdecznie jak zwykle, cierpliwych i pracowitych. Adamsonn. Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.pkgp.fora.pl Strona Główna -> Aktualności, ogłoszenia, komunikaty Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin